Już ponad 4 tygodnie minęły od miłego wydarzenia, w którym brałam udział, ale ostatnio cały czas coś wypada i dopiero teraz udało się znaleźć chwilę, żeby kilka słów na ten temat napisać. Były to warsztaty kulinarne prowadzone przez Karola Okrasę połączone z degustacją wina Jacob’s Creekw towarzystwie Wojciecha Cyrana. Takie 2 w jednym. Czyli gotowanie i picie: czy może być lepiej? A temat przewodni: Dni Australii. Czyli kraj, który bardzo, bardzo chcielibyśmy zobaczyć (i mocno liczę,że to się wydarzy). Więc chyba zrozumiałe, że nie mogłam odpuścić udziału w wydarzeniu!
Przyznam, że miałam duże oczekiwania po zapoznaniu się z programem i miło mi powiedzieć, że zostały one spełnione. Na warsztatach zarówno pogłębiłam wiedzę na temat kuchni australijskiej, wyszłam z ciekawym przepisem kulinarnym a także dowiedziałam się wielu interesujących rzeczy na temat wina i jego degustacji (jak też uświadomiłam sobie moją wielką niewiedzę w tym temacie :D). I co najważniejsze, bardzo mile spędziłam czas. Na spotkaniu byłam z moim koleżankami : Sabiną, Olgą i Martyną, choć klimat był na tyle luźny, że w sumie zintegrowali się wszyscy uczestnicy spotkania.
Australia, jeśli chodzi o kuchnię, kojarzyła mi się przede wszystkim z legendami o najlepszym na świecie poziomie programu Masterchef. Jak też światowej sławy topowymi i moimi ulubionymi fotografami kulinarnymi jak Donna Hay czy Katie Davies. Których fotografie dań skutecznie zachęciły mnie do zakupu książek i zgłębienia się w tematykę australijskiej kuchni. Rzeczywiście jest to kraj niesamowicie rozwinięty pod względem kulinarnym, który tak na prawdę wykorzystał kuchnie najlepszych kuchni świata, żeby stworzyć swoją własną nową jakość. Bardzo wyczuwalne są tam wpływy kuchni południowo-azjatyckiej (przede wszystkim tajskiej, koreańskiej i malezyjskiej) jak też południowo-europejskiej (przede wszystkim greckiej i włoskiej). Na pewno zauważalne są również akcenty kuchni angielskiej i irlandzkiej. To kraj, w którym wspólne jedzenie się celebruje, ponadto o bardzo wysoce rozwiniętej kulturze winiarskiej. Australijczycy, podobnie jak Anglicy czy Irlandczycy, są niebywale otwarci, rzekłabym wyluzowani. Myślę, że ta otwartość może wręcz być dla niektórych lekko szokująca i trochę krepująca. Mi natomiast bardzo odpowiada.
W takim klimacie było poprowadzone warsztaty. Panowało atmosfera otwartości, biesiady i miłej rozmowy o jedzeniu. Bardzo spodobała mi się luz i otwartość Karola Okrasy. Do tego zachęcająco potrafi opowiedzieć o serwowanych potrawach. Ślinka mi już kapała przed spróbowaniem potrawy – zasłużenie jest osobą znaną w mediach. Ale to rzeczywiście kucharz zasłużony, którego dania na długo pozostanę w mojej pamięci. Myślę, że sprawdza się doskonale w charakterze szkoleniowca. Mówił: “Nie podaję nigdy jak długo ma być przygotowywana potrawa. Nie powiem Wam, jak długo macie smażyć rybę. Że będą to 2 albo 3 minuty, patrzcie na skórkę – ma być złota”. Na zdjęciu poniżej widać wyraźnie ekscytację Małgorzaty Z. podczas obserwacji pracy mistrza :D
Pierwszą potrawę robiliśmy wspólnie pod dyktando szefa kuchni. Totalnie trafione w moje gusta i wrażliwość na kuchnię azjatycką: okoń w sosie curry. Bardzo spodobała mi się technika przyrządzania ryby – smażona tylko z jednej strony na bardzo wysokiej temperaturze a potem pozostawiona na patelni na minimalnej, tylko żeby sobie “doszła”. Na pewno będę próbować przyrządzać w ten sposób rybę w domu. Do tego sos wykonany z moich ulubionych składników: mleczka kokosowego, kapusty pak choi, zielonej pasty curry, kiełków fasoli. Całość przyprawiona cukrem palmowym, sosem sojowym i kolendrą. Myślę, że będę próbowała to danie odtworzyć i postaram się nim z Wami podzielić.
Kolejne dania to już była tylko czysta przyjemność i degustacja. Próbowaliśmy potraw przygotowanych i dobranych pod degustowane wina przez zespół Karola Okrasy, uczono nas poprawnej degustacji i doboru win pod potrawy. I tu kolejna ciekawostka kulinarna na temat Australii (jak też meritum spotkania)- jest to kraj bardzo rozwinięty, jeśli chodzi o winiarstwo. Podobnie jak na południu Europy, wino stanowi nieodłączny element posiłku i jego dobór zdecydowanie dalej sięga poza prostą i bezpieczną klasyfikację typu białe wino do ryb i drobiu a czerwone do wołowiny. Tu wchodzimy w smak tonów, nut i aromatów a jego dodatek do potrawy stanowi jej wypełnienie, kropeczkę nad i, wisienkę na torcie i jest tak samo istotny jak wybór stosowanych przypraw. Prawdopodobnie dla wielu moje słowa stanowią oczywistą oczywistość, choć jak się nad tym dłużej zastanowiłam to wiem, że w Polsce, choć wina pije się coraz więcej, to spożywamy je w zupełnie inny sposób. Mamy swoje ulubione dajmy na to Chianti (bo wiemy, że to najlepsze wino w Toskanii i wtopy raczej nie będzie) i kupujemy je, niezależnie od serwowanej potrawy. Bo pewniak i będzie smakowało. Otwieramy butelkę do obiadu i w sumie często je dopijamy po obiedzie. Na pewno nie jest to wspomniana dbałość o smakowe wypełnienie.
Każde z proponowanych dań, bazowało na polskich, doskonałych składnikach na nutę australijską. Ponieważ w Australii ceniona jest dziczyzna, próbowaliśmy doskonałej sarniny z pieczonymi burakami w sosie Vegemite (intensywny, słony sos, trochę mi przypominał vorcesteire). Była tak smaczna, że została zjedzona prędzej niż sfotografowana. A na zwieńczenie wieczoru jagnięcina, pieczona długo w niskiej temperaturze, czyli metodą sous vide. Po raz pierwszy ten rodzaj mięsa był dla mnie zjadliwy. To była uczta! Nie powiem, wyszłam najedzona :D Oraz z ulubioną marką wina – Shiraz Reserve -dosyć ciężkie, wytrawne, do konkretnego mięsa (no dobra, przyznaję się – dalej nie potrafię opisać w sposób fachowy nut wina ;). W każdym razie – z dziczyzną komponowało się bosko!
Za część wykorzystanych zdjęć dziękuję Jacobs Creek.
Jak też za bardzo udany wieczór.