Kilkanaście lat temu, gdy jeszcze byłam na studiach, taki wyjazd kojarzony był z dobrem bardzo luksusowym, dostępnym raczej dla nielicznych. A taki post pewnie byłby postrzegany snobistycznie. Dziś dzięki tanim liniom lotniczym, odpowiedniej organizacji, wyjazdy poza Europę są już dla wielu dostępne. I rewelacyjnie tak wyjechać, bo podróże otwierają nas na nowe kultury, możliwości a przede wszystkim naładowują baterie na cały rok. Nas przynajmniej pozytywnie naładowały.
Tajska kuchnia w pigułce.
Tajska kuchnia to mieszanka smaków ostrych, kwaśnych i słodkich. Kojarzy się przede wszystkim z jedzeniem ulicznym. Ulica niesamowicie pachnie jedzeniem, zapachy dopadają nas na każdym kroku, więc trudno nie pokusić się o spróbowanie. Na każdym rogu możemy dostać szaszłyki, pokrojone owoce, koktajle, miseczki zupy czy ryżu. W rewelacyjnych cenach. Taki fast food nie jest zły! Próbujemy niezliczonych rodzajów aromatycznych curry, smażonego ryżu, makaronów, świeżych owoców morza, przepysznych, soczystych owoców (w szczególności ananasów i arbuzów, które tak smacznie jak tam, nigdzie mi nie smakowały), owocowych koktajlów lassi czy słodkich chrupiących naleśników ze śmietanką kokosową. W Bangkoku najbardziej urzekło mnie, że na każdym rogu można było spotkać Taja z jakimś wózkiem lub śmieszną budką, sprzedającego jedzenie. I jak nie kupić od takiego starszego uśmiechniętego od ucha do ucha tajskiego dziadka pierożków w sosie sojowym (na marginesie: za jakieś 3 złote porcja)? Jak przyjemnie byłoby kupować w Polsce świeże pierogi z jagodami na ulicy od siedzących babć na werandach :)
W większości miejsc dogadamy się po angielsku, choć raczej nie dowiemy się dokładnie, jakie składniki wchodzą w skład konkretnej potrawy. Pomocne są obrazkowe menu, które pozwalają na wyobrażenie sobie tego, co zamawiamy. Choć i tak praktycznie codziennie ktoś z nas dostał inną potrawę niż zamówił. Chyba kucharze po prostu wrzucają do tych dań co mają pod ręką. Reklamacji nie składaliśmy, bo traktowaliśmy to jaki element kultury:) Na stołach czeka na nas ocet z papryczkami chilli do zakwaszenia potrawy, płatki chilli na zaostrzenie smaku, cukier palmowy do posłodzenia i sos rybny do nadania bardziej słonej nuty.
Zapraszamy do obejrzenia fotek. A nasze próby realizacji przepisów tajskich na gruncie polskim, znajdziecie pod linkiem TAJLANDIA.
Koh Phi Phi: Makaron Pad Thai i popularne “patyki”: na zdjęciu krabowe kuleczki i rybne imbirowe z dodatkiem sosu słodko-kwaśnego.
W drodze na Koh Phangan warto zatrzymać się w miejscowości Krabi, która słynie z targu żywności.
I przyrządzanie naleśnika, nie mam pojęcia jak je się robi, pani dynamicznym ruchem okłada taką kulką blat, tak że powstaje placek, warto zobaczyć filmik, są dostępne w necie. takie naleśniki najlepsze są z bananem i mleczkiem kokosowym.
Poniżej widać ilość kokosów rosnących na jednej palmie.