
Jako mała dziewczynka co roku jeździłam z dziadkami w czerwcu na wakacje do Kołobrzegu. Tam za Hotelem Arka moja babcia miała swoje miejsce na wydmach, gdzie rosło mnóstwo dzikiej róży. I to zbieranie dzikiej róży, jej zapach kojarzy mi się właśnie z wakacjami z moją babcią.
Babcia zawsze robiła z dzikiej róży konfitury oraz nalewkę. Konfitury potem dodawała zawsze zamiast cukru do herbaty. Ucierała w makutrze listki z cukrem i sokiem z cytryny. W płatkach usuwałyśmy zawsze razem białe końcówki, bo dają goryczkę.
Dlatego jak w tym roku znalazłam na działkach bezpańską różę, nazbierałam kwiatów ile wlezie. Wybór padł na przyrządzenie konfitury. Niestety nie spisałam od babci pełnego przepisu. Ale udało mi się przyrządzić coś bardzo podobnego… Nie mam też makutry, ale moździerz doskonale zdał egzamin. Teraz zastanawiam się do czego konfiturę wykorzystać. Jest pyszna i tak pięknie pachnie, że za każdym razem jak jestem koło lodówki, muszę odkręcić słoik i niuchnąć ;)
A na zdjęciach moja babcia, która bardzo lubiła pozować. I dziadek, który bardzo lubił robić zdjęcia. Byliby dumnie z mojej konfitury :)
Na słoiczek ok. 300 ml
Składniki:
150 g płatków róży
300 g białego cukru (cukru ma być wagowo 2 razy więcej niż płatków)
łyżka soku z cytryny
Przygotowanie:
Świeże płatki róży myjemy w durszlaku i pozostawiamy do wyschnięcia. Jeśli mamy czas, urywamy białe końcówki, bo dają goryczkę. Ja nie miałam czasu i je pozostawiłam, konfitury też są dobre (choć moja babcia zawsze je urywała). Przekładamy do miski, zasypujemy cukrem i skrapiamy sokiem z cytryny. Ucieramy w moździerzu lub makutrze. Podobno można też zmiksować w blenderze, choć osobiście wolę utartą a nie posiekaną konsystencję. Jeśli mamy moździerz, to dodajemy płatki partiami. Ucieramy dość długo, aby płatki były bardzo rozdrobnione (bardziej niż na ostatnim zdjęciu, niestety nie uwieczniłam już efektu końcowego). Przekładamy do słoiczków i trzymamy w lodówce.