Już pewnie wielu stałych użytkowników internetu zwróciło uwagę na intrygującego marchewkowego rzeźnika, który ukazał się na ostatniej okładce magazynu Kocioł. Dziś przedstawiamy kulisy naszej wspólnej sesji i dobrego humoru, który nam w tym dniu dopisywał. Generalnie poniosła nas ta marchewka:D. Zaproszę Was też do mojego nowego miejsca w sieci :)
Do sesji zgłosiłam się bardzo ochoczo – raz, ze była dobra wizja, dwa, że lubię marchewki, trzy był dobry model i doborowe towarzystwo, a do tego możliwość przetestowania nowego sprzętu fotograficznego. Ponadto była to też opcja wyjścia samej z domu, co w ostatnim czasie bardzo rzadko się zdarza. Pojawienie się drugiej małej istotki w moim życiu wprowadziło mnie na nową drogę. Dużo czasu spędzam tylko z naszą kruszynką, bez reszty zatraciłam się w macierzyństwie, staram się w pełni wykorzystać wspólne chwile, wiedząc, że tak szybko mijają. Czuję się pełna miłości i szczęścia, lekko spowolnienia, nigdzie się nie spieszę, tylko zatracam w tu i teraz. Słowem- łapię chwile. Gdy przy pierwszym dziecku, czasem odczuwałam poczucie braku miejsca dla siebie samej, tak teraz w pełni ten fakt akceptuję. Akceptuję to, że co trzy godziny w nocy muszę karmić, że nie mam czasu na długie stylizacje fotograficzne, strojenie muffinków a salon przypomina plac zabaw. Chyba dojrzałam do macierzyństwa. A fotografia, w ostatnim czasie chyba nawet bardziej niż samo gotowanie (bo co raz ostatnio coś przypalam, nie doprawiam albo mylę w przepisie), pozwala mi naładować baterie, żeby później cieszyć się wspólnymi chwilami spędzonymi z rodziną. W ostatnim tygodniu udało mi się w końcu dokończyć prace nad własną stroną internetową z portfolio. Praca nad nią chyba najlepiej obrazuje mój obecny “slow” – domenę wykupiłam jeszcze w marcu…Ale w końcu strona działa! Znaleźć na niej można kilka moich dotychczasowych osiągnięć w zakresie fotografii kulinarnej, jak też fotografii dziecięcej, której nie przestawiam na Trawce Cytrynowej. Bo nie jest tak, że fotografuję tylko marchewki i kotlety :D Zapraszam serdecznie => KLIK.
Dużo też miałam ostatnio rozmyśleń na temat tego, czy coś w moim życiu zmieniać. Prowadzenie bloga kulinarnego otworzyło kilka nowych możliwości. Niektórzy pytają z zaciekawieniem czy wracam do pracy :D A moja odpowiedź brzmi: tak, wracam. Bo praca dawała mi jak dotąd miejsce na realizację, podróże a prowadzenie bloga kulinarnego i aktywność z nim związana w jakiś sposób tylko nasze życia dopełniły. I chyba te aktywności są przyjemne, o ile nie są codziennym obowiązkiem, ale formą miłego spędzania czasu wolnego. W pewnym stopniu chyba stało się częścią naszej tożsamości i na pewno etykietą, którą mamy przyklejoną. “Tu mieszkają blogerzy kulinarni i dobrze gotują” – zachwalała agentka nieruchomości mieszkanie sąsiadów. Tak to my, blogerzy po godzinach :D
I chyba się rozpisałam nie o tym, o czym zamierzałam… :D Więc wracając do tej szalonej sesji- w jej ogarnięciu pomogła mi siostra i jej przyjaciele a miała miejsce we wrocławskim lokalu Do Jutra. Była dobra zabawa i moje pierwsze wyjście bez dzieci od 5 miesięcy na dłużej niż 3 godziny! Po sesji zostało nam mnóstwo marchewek :) Więc chyba łatwo zgadnąć, że z jej wykorzystaniem zaproponujemy Wam kolejny przepis. Post będzie jeszcze w tym tygodniu.