Zacznę małym banałem. Koniec roku zawsze skłania do refleksji, co nam się udało, a co nie, podsumowania i zastanowienia: co dalej ;) Prywatnie był to dla nas cudowny (co widać na zdjęciu powyżej – urodziła nam się druga zdrowa córcia i jesteśmy najszczęśliwszymi rodzicami na świecie), ale w tym miejscu, ze względu na tematykę naszego bloga, skoncentrujmy się jaki był on dla nas pod względem kulinarnym. Otóż z pewnością smaczny, w którym zdecydowanie rozwinęliśmy skrzydła się w kuchni. Małżonek już “wymiata”, jeśli chodzi o kuchnię azjatycką. A mi udało się zrealizować kulinarne postanowienia i nauczyłam się kilku podstawowych przepisów, które każdy bloger kulinarny, niezależnie od specjalizacji, chyba powinien ogarniać. No po prostu nie wypada tych przepisów nie znać. No cóż, przyznaję, że wypieki to nie moja specjalność, ale ot voila, udało się i w tym roku udały się takie pozycje:
1. Biszkopt. Pamiętam mój pierwszy tort na biszkopcie przygotowany w 2014. Finał był taki, że tortem rzucaliśmy się na urodzinach ;) W tym roku torty piekłam kilkakrotnie a dwa z nich doczekały się też upamiętnienia – tort z malinami oraz jagodowy naked cake
2. Pavlova. Ta panna już nie ma przede mną tajemnic. I nawet miałam na nią zamówienia (tak, tak- znalazł się śmiałek ;) Na blogu pojawiła się też jej świąteczna wersja. Choć nie ogarnęłam jeszcze bardzo modnego tematu pavlovej z wody po ciecierzycy :D. Myślałam nawet o wpisaniu tego wypieku na cele 2016, lecz chyba jestem jednak zbyt konserwatywna, jeśli chodzi o kwestię bezy :)
3. Pierwszy chleb na zakwasie. Choć kilkakrotnie wyszedł wyśmienity, to wpisu na blogu się nie doczekał, bo zdecydowanie nie czuję się na tyle kompetentna, żeby dzielić się wiedzą na temat pieczenia chleba. W sieci jest wystarczająco wiele innych wartościowych miejsc, w których można w tej kwestii się doszkolić. Na pewno warto kupić książkę Piotra Kucharskiego “Chleb. Domowa Piekarnia” lub Elizy Mórawskiej “O chlebie”. Można też sięgnąć po wiedzę do blogów kulinarnych moich koleżanek Laury z Cafe Babilon czy Agaty z Agata gotuje.
W 2015 roku odkryliśmy kilka ciekawych miejsc, w których można zjeść we Wrocławiu. Generalnie krajobraz kulinarny Wrocławia bardzo przyjemnie się zmienił. Ludzie więcej podróżują, różnorodne składniki są coraz łatwiej dostępne – to wszystko przekłada się na poprawę jakości w miejscach, które prowadzone są przez prawdziwych kulinarnych zapaleńców. Pamiętam jeszcze w 2013 ubolewaliśmy, że nigdzie nie można zjeść dań tajskich, które smakowałyby jak w Tajlandii (ubolewałam nad tym przy okazji na przykład tego przepisu). Większość miejsc azjatyckich prowadzonych była na jedno kopyto i dawała totalnie błędny wizerunek kuchni tajskiej mieszkańcom Wrocławia. Nie te przyprawy, nie te smaki, totalnie nie to. Teraz po dwóch latach z radością mogę powiedzieć, że takie miejsca już są! Warto odwiedzić wegańską restaurację Baszta, w której jadłam obłędne curry. Znajdziecie tam wiele dań tajskich, choć z polskim twistem, lekko przełamujących azjatycką tradycję, ale są to przełamania przemyślane, nadające daniom ciekawą, nową jakość. Chętnie też zamawiamy jedzenie z restauracji Kokoya (lokal mieści się na Ołtaszynie i zawsze jest pełen, choć są totalnymi ignorantami w dziedzinie social media), w którym można zjeść koreańskie specjały. Najchętniej zamawiamy tam zupę (wszystkie są pyszne), bulgogi- wołowinę smażoną z cukinią i makaronem ryżowym oraz sushi. Lubię też klimat lokalu – jest bardzo swojski, azjatycki. Dla osób przyzwyczajonych do polskich, minimalistycznych sushi barów, wystrój może pozostawiać wiele do życzenia. Choć tam panuje właśnie taki azjatycki styl mini-barów czy restauracji, można poczuć namiastkę “folkloru”. Warto dodać, że w tej restauracji zawsze jest wielu Koreańczyków. Bardzo mile wspominamy też wizytę w Olszewskiego 128 w ramach Restaurant Week. To miejsce, charakteryzujące się bardzo urozmaiconym menu, pełnym przemyślanych i wyszukanych potraw, które nie byłabym w stanie odtworzyć w domu. My przynajmniej byliśmy pozytywnie zaskoczeni.
W 2016 mamy w planach mamy lokalne podróże kulinarne (bo na dalsze kiedyś ponownie przyjdzie czas). Miejsca, które w pierwszej kolejności odwiedzimy to Pan Puh, lokal rekomendowany gorąco przez moją siostrę, prowadzony przez zapalonego podróżnika i zwolennika poszukiwań kulinarnych smaczków u korzeni. To jest dla mnie wystarczające polecenie. W planie mamy oczywiście Dobrą Karmę, wyróżnioną przez Gault Millau. I takie miejsce z krewetkami, które zapomniałam jak się nazywa ;)
A co gościło u nas w domu na stole? Co dobrego było u nas? Wszystko ;) W 2015 jeszcze bardziej skoncentrowaliśmy się na zdrowej żywności. Wizyta u dietetyka, współpraca z portalami dietetycznymi i chyba najważniejsze – słuchanie organizmu i próba samodzielnej odpowiedzi na pytanie, co nam służy i jest dla nas dobre – przyczyniły się do bardziej przemyślanego komponowania sobie posiłków. Nie jesteśmy na żadnej diecie eliminacyjnej (choć ja trochę ograniczam gluten), z radością też kulinarnie grzeszymy, ale na co dzień staramy się, żeby nasza dieta była odpowiednio zbilansowana, bogata w warzywa i owoce. Systematycznie już robimy sobie dni bezmięsne a na co dzień ograniczamy sól i cukier. Trochę chyba dzielimy filozofię żywienia przedstawioną przez Jamiego w jego najnowszej książce Superfood: w tygodniu jesteśmy fit a w weekend pozwalamy sobie na comfort food.
Co rządziło u nas w kuchni:
Awokado– gdy świat oszalał na punkcie hummusu, my oszaleliśmy na punkcie past awokado. Nie wiem czy byłabym w stanie zliczyć ilości guacamole, które w tym roku zjadł Adam :D Ja natomiast dodawałam awokado nawet do deserów, bo jest świetną bazą do zdrowego musu czekoladowego jak w przepisie na pudding chia czy trufle. Już niebawem zdradzę Wam nowe przepisy!
Placki bananowe – a taki banał, ale wprowadził nową jakość w naszej kuchni :D Przez lata akceptowaliśmy tylko wytrawne śniadania. Przełomem był właśnie ten rok. Teraz bardzo często przyrządzamy sobie placki bananowe, takie jak w tym przepisie na mące jaglanej lub też na mące ryżowej. Wyśmienite również wychodzą nam placki na mące gryczanej i kokosowej. Generalnie już lecimy z tymi plackami na oko, z mąką, którą akurat mamy otwartą.
Zupa Thom Kha – w końcu udało nam się zakupić galangal (azjatycki korzeń z rodziny imbirowatych), z którego wykorzystaniem zrobiliśmy tą tradycyjną zupę, na mleczku kokosowym. Tego typu curry bardzo często gości u nas na stole, w różnych wariacjach smakowych. Zdecydowanie częściej niż na blogu!
Sos satay – ten tradycyjny tajski sos orzechowy na bazie mleczka kokosowego – z sentymentem wspominamy działkowe imprezy z jego udziałem. Jest wegański i bezglutenowy, z radością mogliśmy więc poczęstować wszystkich gości, bez względu na kulinarną dietę czy filozofię żywienia.
Chyba warto dodać, że w tym roku chyba znowu się trochę rozwinęłam fotograficznie. Odważyłam się zrobić w końcu portfolio. Moją ulubioną sesją pozostaje sesja marchewkowa z siostrą i jej wybrankiem.
W sesjach zdjęciowych zaczęła też mi pomagać starsza córka. Już zabiera się za fotografię komórkową, jak na nowe pokolenie przystało :) Dowód poniżej :)
A jakie mamy plany kulinarne na rok 2016?
Kierunek Azja – czyli dalej będzie po trawkocytrynowemu. Będziemy stale rozbudowywać zakładkę Tajlandia, przy czym postanowiłam podzielić się w przyszłym roku kilkoma postami bardziej merytorycznymi, coś w stylu małego kompendium wiedzy, w jakie składniki warto się zaopatrzyć itd. Przy takiej ilości przepisów, które zgromadziliśmy, aż się prosi o podsumowanie :) Skoncentrujemy się na azjatyckich zupach i zaprezentujemy nasze odsłony 3 tradycyjnych zup: PHO, MISO i RAMEN.
Kierunek Meksyk – odkrycie sklepu internetowego z rewelacyjnymi kukurydzianymi tacosami skłoniło nas do eksperymentów w kierunku tej kuchni. Wydaje nam się, że potencjał ten kuchni dopiero zostaje w Polsce odkrywany. I my go będziemy odkrywać :)
A do tego będzie Fit – będą zdrowe wypieki, też bezglutenowe. Postaram się zrobić tofurnik. O ile Adam, wielki wielbiciel tradycyjnych babcinych serników, mi pozwoli :D
i…sama nie wiem co jeszcze. Ale postaram się jeszcze dopełnić listę :)
I to na tyle w 2015! Bardzo dziękujemy za ten rok, za to, że z nami eksperymentowaliście, że nam kibicowaliście i dzieliliście się naszymi przepisami :) Życzymy Wam wszystkiego dobrego i smacznego w 2016. Do zobaczenia :)
Ach i dodam jeszcze, że mamy dla was przepisy na imprezę, zgromadzone w tym miejscu. My będziemy na Sylwestra kręcić sushi i spring rollsy. :)