Drodzy Czytelnicy! Jest mi niezmiernie miło, radośnie a jednocześnie ze wzruszeniem poinformować Was o nowej członkini i degustatorce przepisów Trawki Cytrynowej. Witamy Zosieńkę, naszą drugą, piękną, słodką, czarującą córeczkę.
Jeszcze nie tak dawno, bo dwa lata temu, w poście o pamiętnym cheeseburgerze, opisywałam historię narodzin naszej pierwszej, długo oczekiwanej córci i kulinarną historię w tle. Taką, z przymrużeniem oka. Również w tym roku nie zabrakło historii kulinarnej, która towarzyszyła tym ostatnim chwilom oczekiwania. Ostatnie dni ciąży są trudne dla kobiety, w szczególności gdy za oknem żar się z nieba leje, nasz brzuch waży 16 kg a wygląd stóp i dłoni przywodzi na myśl Myszkę Miki czy Fionę ze Szreka. Moim marudzeniom nie było końca, bo zadyszka, bo ręce bolą, bo gorąco, bo tropiki, bo mała ma w brzuchu czkawkę itd itp. I rzeczywiście niewiele w ostatnich dniach byłam w stanie zrobić. A jednocześnie bardzo chciałam donosić ciążę do planowanego terminu- urodzin męża. Bo urodziny pewnie miałby niezapomniane. Jak się jednak okazało, mała panna nie chciała ze mną w zakresie niespodzianki współpracować i pojawić się w zaplanowanym terminie. W związku z tym musiał powstać urodzinowy Plan B i ten właśnie torcik, który wykonałam inspirując się tortem koleżanki blogerki, specjalistki od łakoci wszelakich, Żanety z bloga Cupcake Factory a także radom Olgi, Kasi i Laury. Przyrządzenie tortu zawsze stanowi nie lada wyzwanie- zawsze chcemy żeby wyszedł idealnie a ciacho lubi płatać figle. Moim pierwszym i ostatnim biszkoptem rzucaliśmy się na urodzinach :) Bo biszkopt wyszedł twardy jak podeszwa klapka ;) Ale teraz się udał! Postanowiłam zrobić tak zwany Naked Cake, tort bez zbędnych dekoracji, masy marcepanowej czy lukrowej. Bardzo delikatny, golusieńki jak bobasek. A ukochany bobasek pojawił się na świecie po dwóch dniach- Zosieńka, na torcie wisieńka.
Zostawiam Was z przepisem a ja uciekam oglądać maluszka. Na dzieci można patrzeć godzinami, w szczególności jak niewinnie śpią. Łapię więc te chwile zachłannie, bo tak szybko mijają! A zdjęć Zosi pokazuję więcej niż tortu- dzieci są słodsze niż słodycze.
- Składniki na biszkopt 18 cm:
- 3 jajka
- 75 g mąki pszennej
- 25 g mąki ziemniaczanej
- 100 g cukru
- Krem mascarpone:
- 250 g mascarpone (schłodzonego)
- 150 g śmietany 30% (schłodzonej
- skórka otarta z cytryny
- 200 g jagód
- Piekarnik rozgrzewamy do 160ºC.
- Spód foremki 18 cm wykładamy papierem do pieczenia. Mąki przesiewamy do miski. Białka oddzielamy od żółtek. Białka ubijamy na sztywno, pod koniec stopniowo dodajemy cukier. Dalej ubijając, dodajemy po jednym żółtku. Na koniec powoli wsypujemy przesianą mąkę, mieszając szpatułką lub miksując na najniższych obrotach tylko do połączenia składników. Masę przelewamy do foremki i pieczemy ok 30 minut (do tzw. suchego patyczka).
- Po wyciągnięciu z piekarnika upuszczamy foremkę z biszkoptem na podłogę z wysokości pół metra i zostawiamy do całkowitego wystudzenia (ok. godziny)
- Ubijamy śmietankę, pod koniec dodajemy mascarpone i jeszcze chwilę ubijamy. Dodajemy do masy połowę jagód, skórę z umytej i sparzonej cytryny
- Zimny biszkopt odkrawamy nożem od formy i kroimy na 3 równe blaty (mozemy to zrobić nitką). Dolny blat układamy na paterze smarujemy grubo kremem. Czynności powtarzamy. Tort wkładamy do lodówki na 15 minut a po wyjęciu smarujemy delikatnie boki kremem, tak żeby widoczny pozostał biszkopt. Górę dekorujemy owocami.