Pieczenie chleba? To nie dla mnie. Nie mam czasu. To zbyt skomplikowane. Przy dwójce dzieci i pracy w pełnym wymiarze godzin totalnie nie do ogarnięcia. Nigdy w domu nie piekło się u mnie chleba, albo dawno i nie pamiętam, więc totalnie nie wiem o co chodzi. Czy podpisujesz się pod choć jedną z tych wypowiedzi i to zniechęca Cię do pieczenia chleba? Nic straconego- bynajmniej ja też miałam takie dylematy. A od ponad dwóch miesięcy co tydzień unosi się w domu zapach świeżego pieczywa a z piekarnika wyciągam dwa bochenki, które teoretycznie powinny wytrwać tydzień ale… dziwnym trafem znikają w przeciągu dwóch-trzech dni :) Ten wpis, to będzie wpis luźnych rad i pewnych moich obserwacji (bo do nazywania się w tej dziedzinie ekspertem jeszcze mi daleko :D). Odeślę Was też do kilku miejsc, z których ja czerpałam informacje. Może zachęcę Was również do próby!
Jak zacząć?
- Rozmawiaj z osobami, które chleb pieką, czyli BE INSPIRED :D Mnie te historie bardzo nakręcały, aż w końcu nakręciły :) Zauważyłam, że osoby piekące chleb bardzo lubią o tym opowiadać- korzystajcie z ich wiedzy i doświadczeń – to najlepsza nauka!
- Zaplanuj dobrze czas. Na przygotowanie chleba potrzebne są 24 godziny, ja zazwyczaj “produkcję” rozpoczynam wieczorem, to znaczy wieczorem rozmnażam zakwas, a po 12 godzinach, czyli rano przygotowuję już ciasto właściwe. P0 5- 6 godzinach przekładam ciasto do wyrastania do dwóch foremek a po godzinie, max dwóch wrzucam do piekarnika
- Warto korzystać z wagi przy odmierzaniu składników. Natomiast jeśli chodzi o czasy na wyrastanie ciasta, to tak na prawdę nie można się sztywno trzymać przepisu, Jeśli chleb nie wyjdzie za pierwszym razem, to prawdopodobnie ze względu na to, że temperatura w mieszkaniu jest inna, czy piekarnik ma trochę inną moc. Przy czym dodam, że jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, żeby chleb totalnie mi nie wyszedł.
- Do pieczenia chleba nie jest na potrzebna żadna specjalna maszynka, mikser czy Thermomix. Jak na razie w moim przypadku, najlepiej sprawdza się miska , drewniana łyżka i mokre dłonie.
Przechowywanie zakwasu// Jak nie zabić zakwasu? ;)
- zakwas musi oddychać, w innym przypadku padnie i później nie zapracuje (przetestowane). Czyli przechowujemy go w lodówce, w pojemniczku / słoiczku z zakrętką/ wieczkiem z dziurkami. Podobno może wytrzymać bez dokarmiania przez 2 tygodnie, choć ja z reguły już go dokarmiałam po 5 dniach
- przed włożeniem chleba do piekarnika, piekarnik “zaparowujemy”, czyli zraszamy wodą
- pamiętajmy, żeby odłożyć zakwas do kolejnego pieczenia :D
- nawet jeśli pomieszają nam się rodzaje mąk, to chleb też może wyjść a nawet być może odkryjemy nową jakość (też przetestowane – podobno najlepsze wypieki powstają w wyniku błędu piekarza).
- jeśli lubicie intensywne smaki, sięgnijcie po zioła czy dodatki: czarnuszka, oregano, suszone pomidory czy oliwki – ciekawie podkręcą smak chleba
- najbardziej lubię piec w tradycyjnych blaszanych małych keksówkach, choć ponoć silikonowe również się sprawdzają
Skąd czerpać wiedzę?
- ostatecznie zarażona bakcylem zostałam w przepysznej nowej piekarni we Wrocławiu, o wdzięcznej nazwie Chleboteka, która jest prowadzona przez Piotra Kucharskiego (którego możecie kojarzyć z TVN i książki kucharskiej Chleb. Domowa Piekarnia). Ekipa piekarni swoimi opowieściami o pieczeniu chleba skutecznie zachęciła mnie do podjęcia jeszcze jednej próby. I kilka słów o Chlebotece- w tym miejscu możecie nie tylko dostać prawdziwe, pachnące pieczywo, które jest wyrabiane ot po prostu na zapleczu, ale również napić się kawy lub też rozgrzewającego barszczyku z pasztecikiem. A ponadto porozmawiać z pasjonatami pieczenia chleba, dostać zakwas i zakupić książkę o pieczeniu chleba, którą bardzo, bardzo polecam i choć jeszcze jej nie mam, to na pewno znajdzie się w mojej biblioteczce. Znam kilka osób, które z tą książką stawiały pierwsze “piekarskie” kroki i…w sumie ja też do nich należę, bo korzystałam z książki sąsiadki :) W każdym razie, jeśli będziecie w centrum, to warto wpaść do tego miejsca po chlebek!
- wiele przepisów na chleb jak i nawet cały osobny “podblog” znajdziecie na łamach kultowego bloga White Plate- kilka dni temu pojawił się ciekawy post na temat zakwasu
- wspominałam już, że moją decyzję o pieczeniu chleba, największy wpływ miały osoby, które o swojej pasji opowiadały. W tym miejscu podziękowania należą się Laurze z Cafe Babilon i Agacie Wszechjedzącej z Agata gotuje, które cierpliwie odpowiadały na moje najbardziej głupie pytania. U dziewczyn na blogach też znajdziecie wiele postów poświęconych tej tematyce. Zachęcam również do spojrzenia do pierwszego numeru magazynu bezpłatnego magazny online Kocioł – tam znajdziecie ABC pieczenia chleba.
Przepis pochodzi z książki kucharskiej Piotra Kucharskiego “Domowa Piekarnia”
- Zakwas
- 60 g starteru zakwasu
- 200 g mąki żytniej razowej typ 2000
- 180 ml wody
- Ciasto właściwe
- 350 g zakwasu
- 500 g mąki żytniej typ 720 g
- 200 g mąki pszennej pełnoziarnistej
- 600 ml letniej wody
- 4 łyżki miodu wielokwiatowego + 1 łyżka
- 100 g siemienia lnianego + 2 łyżki *można zastąpić słonecznikiem
- 2 łyżeczki soli
- Dzień przed pieczeniem ,najlepiej wieczorem
- Wyjmujemy starter zakwasu z lodówki na godzinę do ogrzania. Przekładamy do dużej miski, dodajemy przegotowaną letnią wodę, mąkę i mieszamy drewnianą łyżką. Przykrywamy folią spożywczą i odkładamy na 8-12 godzin. U mnie z reguły jest to 12 godzin. Zakwas jest gotowy, gdy po rozsunięciu ma gąbczastą strukturę i kwaskowaty zapach.
- W dniu pieczenia
- Odważamy 350 g zakwasu, a resztę pozostawiamy do kolejnego pieczenia - przekładamy do słoiczka i odstawiamy do lodówki.*
- Do zakwasu dodajemy obie mąki, miód i sól rozpuszczoną w letniej wodzie i podprażone, ostudzone siemię lniane ( 2 łyżki pozostawiamy do posypania wierzchu bochenków).
- Miskę przykrywamy folią spożywczą i odstawiamy na 8-12 godzin. U mnie w sezonie grzewczym wystarcza nawet 7. Generalnie pozostawiamy do pierwszego wyrastania, struktura ma być gąbczasta.
- Gdy ciasto będzie miało gąbczastą strukturę, zwilżonymi dłońmi przekładamy je do do dwóch wysmarowanych masłem keksówek o długości 20 cm. Ciasto wyrównujemy i pozostawiamy wg przepisu na 3-4 godziny do garowania. U mnie wystarczają 2 godziny. Ciasto nie może za bardzo wyrosnąć, bo podczas pieczenia wówczas opadnie i pod skórką powstanie dziura.
- PIekarnik rozgrzać do 220 stopni i mocno nawilżyć.
- Miodem rozcieńczonym lekko wodą smarujemy górę bochenków. Nacinamy w romby i posypujemy pozostałym siemieniem lnianym. Pieczmy przez 45-50 minut, przy wkładaniu do piekarnika jeszcze raz zraszamy go wodą.
- Po upieczeniu wyjmujemy bochenki z foremek i układamy na kratkach do ostudzenia.
- * po 3-4 dniach zwykle dokarmiam zakwas, żeby uzyskać ilość odpowiednią do przepisu (60 g). Wyjmuję wówczas zakwas z lodówki na godzinę, dodaję 2 łyżki mąki razowej i 2 łyżki letniej wody. Odkładam ponownie do lodówki
I na koniec jeszcze kilka zdjęć z Chleboteki.