Przyrządzenie gofra idealnego, takiego żeby był jednocześnie puszysty i chrupiący, żeby smakował równie dobrze po wystudzeniu, okazało się wyzwaniem znacznie większym, niż się spodziewałam. Niby przepis do wykonania na oko, ot jak przepis na placki czy naleśniki, ale drobne różnice w proporcjach sprawiały, że albo gofry wychodziły zbyt miękkie, albo zbyt twarde- praktycznie niejadalne przy ostudzeniu. Nie były to gofry puszyste i chrupiące, jak sentymentalne gofry z budki nad morzem. Dlatego teraz przy przyrządzaniu gofrów trzymam się jednak przepisu. Zarzuciłam też na razie eksperymenty z mąkami innymi niż pszenna, bo jakoś nie do końca takie gofry mi smakowały. W myśl zasady: co nie smakuje, lepiej wykluczyć z diety.
I taka uwaga, w szczególności dla ciekawskich: nie otwieramy zbyt szybko gofrownicy, tylko cierpliwie czekamy z 3 minutki ;)
- 2 szklanki mąki pszennej
- 2 szklanki mleka owsianego (może być rozcieńczone z wodą)
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 3 łyżeczki cukru
- ⅓ szklanki oleju
- 2 jajka
- szczypta soli
- Rozgrzewamy gofrownicę.
- Oddzielamy żółtka od białek. Białka ubijamy ze szczyptą soli.
- Pozostałe składniki miksujemy na gładką masę. Delikatnie mieszamy z białkami.
- Pieczemy w gofrownicy przez około 2 - 3 minuty, do rumianego koloru. Studzimy najlepiej na kratce i podajemy z ulubionymi dodatkami.
- Smacznego :-).